Kuchennie postępowi, czy zacofani mężczyźni?

Święta, Kuchenna Inkwizycja, w swoim przekonaniu nieomylna, znowu zabrała głos. Teraz na tapecie „faceci w kuchni”. Właściwie rzecz biorąc, należałoby napisać – faceci na kuchennym blacie.

Nader często obserwuję, iż mężczyźni żyją po dwóch stronach kuchennej świadomości. Po jednej są ci z męskiego rodu, którzy gotują mądrze i z przekonaniem starają się wyposażać kuchnie albo dla siebie, albo dla najbliższych, w sprawdzony, doskonały sprzęt, takich marek, jak, np. Demeyere, Staub, czy Miyabi.

 

Świadomi roli dobrych naczyń mężczyźni coraz częściej wyposażają kuchnię

 

W mojej wieloletniej karierze, zarówno doradcy do spraw technik i technologii kulinarnych spotkałem przeważającą ilość mężczyzn (przeważających nad kobietami) zaopatrujących się w doskonałe, nowoczesne garnki, zaawansowane technologicznie patenie nieprzywierające, czy japońskie noże. Ilość mężczyzn i kupujących i szukających porady przeważała i przeważa nadal nad wyposażającymi kuchnię paniami. Poszukiwaczy można podzielić na dwie zasadnicze kategorie.

Pierwszą grupę facetów, którzy zwrócili moją uwagę in plus, tworzą radykaliści, wizjonerzy, ci, którzy chcą rozwijać się w dobrym gotowaniu.

I im wszelka cześć i chwała, bo to ludzie wnikliwi, ciekawi nowości, interesujący się faktem, jak jedzenie wpływa na życie i zdrowie. I mający pełną świadomość tego, że jeśli będą źle gotować, to się to na nich kiedyś zemści.

Po drugiej stronie „kuchennej świadomości” jakoś! jeszcze istnieją ci faceci, których zachowanie sprowokowało powstanie artykułu, a którzy nadal łapią się za głowę lub serce i, nade wszystko, za portfel, gdy przyjedzie im pomyśleć o zakupie kuchennego sprzętu. Ta z kolei grupa, skrajnie antagonistyczna do powyższej – czyli świadomie kupujących i gotujących, dostaje białej gorączki na myśl o nowej, markowej patelni, czy nowym, drogim garnku. Choć, co zjawiskowe, czasem, ostrożnie, nieufnie, robi wywiad na temat tego, co kupić powinna. Wywiad staje się jednakowoż pretekstem do rozpaczliwej, masochistycznej wojny ze sobą i pretekstem do narzekania.

Ci faceci kupują, gdy już nie ma innego wyjścia, gdy garnki przypominają sito, a patelniom odpadło właśnie szorowane i przepalone latami dno. Kupują z bólem serca wtedy dopiero, gdy w jajecznicy znajdują kawałki teflonu zdartego z liczącej sobie 20-30 lat patelni. Ci faceci zawsze szukają tego, co najtańsze. Niezależnie od zdrowotnych i smakowych konsekwencji, z którymi wiązać się będzie gotowanie w słabej jakości naczyniach.

O grupie pośrodku, tych obojętnie przechodzących obok kuchni, pisać nie ma sensu.

 

Coraz więcej gotujących mężczyzn przywiązuje wagę do doskonałej jakości naczyń

 

Znowu, niestety, całe rozważania sprowokowały historie z życia wzięte. Te złe i przerażające historie, pokazujące, jak skostniałe jest ciągle jeszcze myślenie pewnej grupy ludzi.

Pierwszy ze znanych mi mężczyzn przez całe lata używał wyszorowanych do białości, aluminiowych garnków, które przyczyniły się do nowotworu jego ukochanego psa. Pies żywił się całymi latami gotowanym w tychże garnkach ryżem i mięsem. Pan, po latach używania naczyń, jest szary, chory i bez kłopotu mógłby się zatrudnić jako chodzący dostawca aluminium.

Inny pomysłowy adept gotowania, zamożny człowiek, lutował swoje emaliowane garnki, gdy po ćwierćwieczu używania wypadły w nich dziury. I irytował się, gdy cyna odpadała po wystygnięciu. Ale, jak sam dumnie twierdził, próbował do przysłowiowego „oporu” naprawiać garnki. Jego żona natomiast mówiła o oślim uporze, ale jej nikt nie słuchał.

Trzeci z kolei ze znanych mi mężczyzn mało nie obdarł własnej „połowicy” ze skóry za jej pełen desperacji gest kupienia doskonałej, a drogiej w jego pojęciu patelni. Zdecydował, że udowodni żonie, iż znajdzie, choćby miał ją spod ziemi wytrzasnąć, równie dobrą patelnię za 10 złotych. Taką stawkę ustalił. Widomo, że cała akcja spełzła na niczym, niemniej, gdyby taką patelnię dopadł, na jedno wyszłoby, czy smażyłby na niej, czy oblizywał reaktor atomowy.

Ci panowie zatrzymali się w dobie zapyziałego PRL-u, kiedy z musu gotowało się w byle czym, byle tylko miało dno i uchwyty. Nie znaczy to jednak, że mające 50 lat, a nadal służące garnki, są jeszcze coś warte!

 

Dziś było w tonie przygnębiającym, bo nie ma tu z czego ironizować. Sprawa jest przykra i poważana, bo wielu facetów ciągle nie zdaje sobie sprawy, ile krzywdy robią sobie, rodzinie, dzieciom, wnukom i psom, trzymając kurczowo w objęciach polutowane garnki, czy liczące sobie pół wieku patelnie. Niestety, ciągle funkcjonujący jeszcze w Polsce patriarchat odpycha kobiety, często świadome roli dobrego gotowania, od możliwości zakupu nowoczesnych technologicznie naczyń, bo często to ON zarządza twardą ręką rodzinnym budżetem. Co smutne, cała kwestia nie dotyczy wyłącznie starszych mężczyzn, czy tych w średnim wieku, ale i całkiem młodych, których świadomość nie opuściła domu przesiąkniętego nędzą dawnych, a strasznych czasów, kiedy wszystko trzeba było szanować i zdobywać ogniem i mieczem.

 

Na koniec – trudno powiedzieć, która grupa przeważa. Oczywistym jest, że nieczęsto szukają porady ci, którym włos staje na głowie dęba na samą myśl o kupieniu nowych naczyń, czy dobrych noży. Mam kontakt wyłącznie z tymi facetami, którym dane było zrozumieć istotę nowocześnie wyposażonej kuchni. O drugiej grupie albo słyszę w opowieściach, albo obserwuję w tzw. „akcji”.

 

Jeśli życzą sobie Państwo przeczytać pozostałe teksty z teki Kuchennego Inkwizytora, zapraszamy TUTAJ.

 

Krystian Wawrzyczek – specjalista z zakresu żywienia, technik i technologii kulinarnych, łapiący doła Kuchenny Inkwizytor

Zdjęcia: Demeyere, Silit

www.prestizowakuchnia.pl

 

Szukaj nas tutaj:

 

                

 

 

Artykuły powiązane

Żeliwne patelnie Staub i wygodne duszenie

Francuska marka Staub, znana ze swoich kultowych już żeliwnych garnków i patelni, dba o to, by rzesze gotujących przekonały się, jak wiele zalet ma żeliwo, w którym świetnie się dusi.

Ortodoks w krainie ortodoksów - japoński nóż Unagi Saki marki Kichiji

Wystarczy rzut oka na ortodoksyjny, najbardziej japoński z japońskich noży marki Kichiji – Unagi Saki – a wpada się w objęcia szaleństwa zwanego wielką miłością do ostrza.

Nasza telewizja kulinarna, czyli chyba zwariowaliśmy

Słyniemy z tego, że, z reguły robimy coś, na co mało kto chciałby się porwać z własnej i nieprzymuszonej woli. Dziś opiszemy nasz najnowszy projekt - telewizję kulinarną.

Dlaczego młynki Peugeot zawojowały świat przypraw

Jak to jest, że niektóre marki są nierozerwalnie kojarzone z najlepszymi kulinariami, słynnymi kucharzami i znanymi restauracjami? Poczytaj o młynkach Peugeot.

Jak japoński mistrz kowalstwa sam siebie podrobił

Kuchenny Inkwizytor, rozjuszony przez zadającego paradoksalne pytania Pytacza, doprowadzony przezeń do białej gorączki, zaczyna robić się nadzwyczaj podejrzliwy wobec całego świata.

Domowy chleb pieczony w żeliwie, czyli pycha, mniam!

Fenomen naczyń z żeliwa zaskakuje nieustannie pasjonatów gotowania. Ci, którzy kochają zmieniać się z gotujących w piekarzy, też docenią zalety francuskiego żeliwa.
}